Archiwum aktualności: 2022  ◊ 2021  ◊ 2020  ◊ 2019  ◊ 2018  ◊ 2017  ◊ 2016  ◊ 2015  ◊ 2014  ◊ 2013  ◊ 2012  ◊ 2011  ◊ 2010  ◊ 2009  ◊ 2008  ◊ 2007

 

Archiwum aktualności 2016 rok




Zdrowych i Wesołych Świąt oraz Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku 2017




Notatki z podróży prof. Marka Lorenca – cz. 11. Historia górskiego tramwaju

Granada jest położona w odległości ok. 30 km od Sierra Nevada – gór stanowiących od dawna rejon rekreacyjny zarówno dla mieszkańców miasta jak też osób przyjezdnych. Obecnie odległość ta nie jest żadną przeszkodą i nawet komunikacja miejska umożliwia łatwe dotarcie w góry każdego dnia. Na początku XX wieku dystans ten stanowił jednak dość istotny problem. Aby ułatwić całoroczny dostęp do gór, w tym doskonałe stoki narciarskie udostępnić miłośnikom tego sportu, zrodził się pomysł budowy odpowiedniej linii tramwajowej (nie kolejowej!), której pierwszy przystanek znajdował się w centrum Granady przy Paseo de la Bomba. Inicjatorem tego dzieła był konstruktor Hotelu Alhambra, ale też Hotelu del Duque, będącego wówczas w początkowym stadium budowy na wysokości 1600 m n.p.m. – właśnie w Sierra Nevada. Tą bardzo aktywną postacią był Julio Quesada Canaveral y Piédrola – znany i zasłużony polityk, ale też wyprzedzający swoje czasy, wszechstronnie uzdolniony innowacyjny przedsiębiorca, poszukujący wciąż nowych możliwości realizacji swoich (z pozoru niemożliwych do realizacji) projektów. Jakkolwiek jego nazwisko wydaje się dość skomplikowane, to jednak wraz z wszelkimi przysługującymi jego właścicielowi tytułami brzmi ono: Julio María de la Luz Claudio Francisco de Asís Elías Nicolás José Santiago Gaspar de Todos los Santos Quesada-Canaveral y Piédrola Osorio Spínola y Blake, VIII książę San Pedro de Galatino, VI Hrabia Benalúa i las Villas oraz Pan na Láchar.

Przyszła trasa tramwajowa została wyznaczona z Granady przez miejscowości Cenes de la Vega, Pinos Genil, Canales, Güéjar Sierra wzdłuż doliny rzeki Genil do miejsca, w którym dopływa do niej strumień Maitena, z ostatnim przystankiem o nazwie Charcón położonym w rejonie Barranco de San Juan (obecnie na granicy Parku Narodowego Sierra Nevada). Źródłem energii elektrycznej doprowadzanej do sieci trakcyjnej była hydroelektrownia zlokalizowana na południe od Güéjar Sierra w miejscowości Monachil, bezpośrednio nad rzeką o tej samej nazwie. Dodatkowe zasilanie tutejszej turbiny dawała woda z tej samej rzeki, ale doprowadzona kanałem odchodzącym w jej w wyższym odcinku, wiodącym przez pobliskie wzgórza i stamtąd z wysokości 1075 m n.p.m. 136 m specjalnym tunelem w dół po zboczu bezpośrednio do elektrowni (Fot. 11-1).

Fot. 11-1 – Tunel do hydroelektrowni w Monachil ze szczytu wzgórza 1075 m n.p.m. (Fot. M.W. Lorenc)

Realizacja tego przedsięwzięcia w terenie okazała się bardzo trudna. Wprawdzie trasa wiedzie wzdłuż rzecznej doliny, ale utrzymując na tak długim odcinku względnie jak najmniejszy kąt nachylenia torowiska, jego szlak należało prowadzić wykuwając w zboczach albo skalne półki albo tunele, a jeszcze gdzieindziej budując w poprzek doliny wysokie mosty. Łącznie na całej trasie istniało 21 mostów i 14 tuneli (Fot. 11-2, 11-3).

Fot. 11-2 – Jeden z tramwajowych tuneli (Fot. M.W. Lorenc)

Fot. 11-3 – Tunel i pozostałości dawnego przystanku (Fot. M.W. Lorenc)

Budowę pierwszego odcinka, wiodącego przez Padúl i Dúrcal do Güéjar Sierra rozpoczęto w 1920 r. i po 4,5 roku trwających pracach oddano go ostatecznie do użytku w 1925 r. To właśnie trudne warunki naturalne sprawiały, że prace posuwały się tak powoli. Kolejny odcinek trasy długości ok. 1 km z Güéjar Sierra do ujścia rzeki Maitena zaczął funkcjonować od 1928 r. Właśnie w Maitena powstał jeden z większych, węzłowych przystanków, w którego budynku obecnie mieści się chętnie odwiedzana przez turystów restauracja (Fot. 11-4).

Fot. 11-4 – Reprodukcja archiwalnej fotografii zdobiącej wnętrze restauracji Maitena (Fot. M.W. Lorenc)

Cały okres lat 30. był niekorzystny dla dalszej realizacji budowy trasy tramwajowej. Zła sytuacja ekonomiczna kraju spowodowała definitywne wstrzymanie wszelkich prac, a w roku 1934 całe przedsięwzięcie zostało upaństwowione. Dwa lata później, tuż przed rozpoczęciem wojny domowej (1936–1939), Julio Quesada Canaveral y Piédrola zmarł.

Dalsze przedłużenie trasy tramwajowej aż do rejonu kopalń Estrella i kamieniołomów położonych wysoko w górach zaprojektował w 1942 r. następca sławnego pomysłodawcy – inżynier José Pérez Pozuelo. Ten odcinek miał prowadzić od Maitena przez Charcón do Barranco de San Juan. Stąd dalej w góry aż do wysokości ok. 2200 m n.p.m. planowana była kolejka linowa. Budowę pierwszej części tego odcinka liczącego ok. 3,5 km rozpoczęto w 1944 r., a oddano go do użytku trzy lata później. Dalszej części, czyli kolejki linowej, nigdy nie zrealizowano.

Nierealny z pozoru pomysł Julio Quesada Canaveral y Piédrola okazał się nie tylko wykonalny, ale też przez cały czas funkcjonowania, ten niezwykły „górski tramwaj” (jak go niekiedy potocznie nazywano) przyniósł wiele pożytku. Założeniem było propagowanie turystyki górskiej wśród mieszkańców Granady, ale prędko tramwaj umożliwił komunikację między ludźmi, a zwłaszcza dostęp do miasta mieszkańcom odizolowanych, górskich wiosek. Równocześnie wioski te stały się dodatkową atrakcją dla osób przybywających tam z Granady, w związku z czym turystyka zaczęła rozwijać się w obie strony. Wprawdzie ostatni odcinek z Barranco de San Juan do górskich kopalń nie został zrealizowany, to jednak koniec trasy tramwajowej zlokalizowany tak wysoko w górach i tak daleko od Granady, bardzo ułatwił komunikację oraz transport do miasta urobku z kopalń (srebra, miedzi i ołowiu) oraz serpentynu i marmuru z tamtejszych kamieniołomów. W odwrotnym kierunku sprawnie funkcjonował przewóz niezbędnych w pracach wydobywczych materiałów, sprzętu i narzędzi. Niebagatelne znaczenie miała też zaistniała dzięki tramwajowi możliwość zaopatrzenia mieszkańców pobliskiego trasie obszaru w drewno i węgiel.

W 1973 r. podjęto decyzję o budowie w Canales, miejscowości położonej między Pinos Genil i Güéjar Sierra dużego, retencyjnego zbiornika (Fot. 11-5). Inwestycja ta była związana z koniecznością zalania wodą ponad 5 km trasy tramwajowej, co jednoznacznie. oznaczało definitywną likwidację całej trasy. Ostatnie tramwaje pojechały w góry 19 stycznia 1974 r.

Fot. 11-5 – Bardzo niski poziom wody w zbiorniku retencyjnym Canales (Fot. M.W. Lorenc)

Dziś odcinkiem dawnego torowiska wiodącym od Güéjar Sierra do Barranco de San Juan prowadzi asfaltowa droga, przez cały rok przemierzana przez wielu turystów zmotoryzowanych, rowerzystów i pieszych (Fot. 11-6).

Fot. 11-6 – Ostatni odcinek trasy tramwajowej w okolicach Barranco de San Juan (Fot. H. Lorenc)


[Dodano 9.12.2016]



Notatki z podróży prof. Marka Lorenca – cz. 10. Urok maszyn parowych

Jedną z angielskich imprez związanych z fascynacją maszynami „epoki pary” jest The Cornish Steam & Country Fair, odbywająca się w Stithians (Kornwalia) pod koniec sierpnia każdego roku, począwszy od 1955 r. Wydarzenie to jest organizowane przez West of England Steam Engine Society i ściąga nie tylko wystawców, koneserów i handlowców z kraju i zagranicy, ale też bardzo liczne grono odwiedzających.

Wprawdzie częścią najważniejszą, najciekawszą i absorbującą absolutnie wszystkich były, oczywiście, maszyny parowe rozmaitych gabarytów i przeznaczenia, to jednak zabytkowe samochody i motocykle spalinowe też miały swoich miłośników. Wielkim zainteresowaniem najmłodszych gości cieszyło się Wesołe Miasteczko. Szczególną atmosferę stwarzała słyszalna prawie na całym terenie muzyka wykonywana na mobilnych, ulicznych organach z początku XX.

Przy wejściu na teren ekspozycji, wszystkich witała współczesna replika pierwszej lokomotywy parowej Richarda Trevithicka z 1801 r., znana jako „Sapiący Diabeł”. W pierwszym dziale eksponowano małe i malutkie silniki z pierwszej połowy XX wieku, prezentujące swoją żywotność sapiąc i fukając w różnych tonacjach. Większość z nich jest wciąż używana na farmach do napędzania rozmaitych maszyn gospodarskich. Wśród nich znalazły się też eksponaty tak nietypowe, jak domowa szlifierka, precyzyjna polerka do soczewek oraz stołowa maszyna do szycia, napędzane małymi silniczkami parowymi.

Dalej rozpościerał się teren, po którym jeździły rozmaite lokombile, ale tak malutkie, że wyglądały jak dziecięce zabawki (Fot. 10-1). Nie były to jednak zabawki, lecz dość kosztowne miniatury maszyn, wykonane z niezwykłą precyzją i dbałością o najdrobniejsze szczegóły, w pełni sprawne do wykonywania wszelkich prac, jakie wykonują ich odpowiedniki właściwych rozmiarów.

Fot. 10-1 – Miniatura lokomotywy drogowej (Fot. M.W. Lorenc)

Ze „świata liliputów”, niepostrzeżenie trafiało do „świata olbrzymów”, gdzie na wielkim placu prezentowało się około 40 wielkich maszyn rozmaitego przeznaczenia. Były tam lokomotywy drogowe (Fot. 10-2), służące do transportu szczególnie ciężkich ładunków.

Fot. 10-2 – Lokomotywa drogowa (Fot. M.W. Lorenc)

Obsługę takiego pojazdu stanowią zawsze dwie osoby: maszynista obsługujący parowy silnik i kierowca obsługujący kierownicę, a za jej pośrednictwem niezwykle masywny układ kierowniczy sterowany ciężkimi łańcuchami. Drugą grupę stanowiły maszyny do prac polowych z charakterystycznym bębnem linowym w części dolnej podwozia. Najcięższą wagą reprezentowały walce drogowe (Fot. 10-3), które po placu manewrowym poruszały się nie mniej sprawnie niż drogowe lokomotywy.

Fot. 10-3 – Walec drogowy (Fot. M.W. Lorenc)

W tej grupie istniały również konstrukcje „uniwersalne”, które w zależności od potrzeby na tylnych osiach mogły mieć zainstalowane albo bieżnikowane lub oponowe koła albo gładkie walce. Bardzo atrakcyjnie wyglądały tzw. lokomobile estradowe, które konstrukcyjnie i wielkością nie różnią się od drogowych lokomotyw, odznaczając się jednak bogato zdobioną, wielobarwną karoserią oraz błyszczącymi, wypolerowanymi detalami silnika (Fot. 10-4).

Fot. 10-4 – Lokomobila estradowa (Fot. H. Lorenc)

Kolekcję uzupełniały parowe traktory – konstrukcyjnie mniejsze, dwubiegowe wersje lokomotyw drogowych, służące do transportu po drogach ładunku drobniejszego niż te pierwsze.

Ekspozycja nie była w pełni stacjonarna. Co jakiś charakterystyczny dla maszyn parowych gwizd oznaczał, że któraś maszyna ruszała z dotychczasowego miejsca postoju, po powrocie stając gdzieindziej, zmieniając w ten sposób konfigurację wystawy. W ramach tych przemieszczeń mieściły się m.in. swoiste wyścigi drogowych lokomotyw i walców, a także przejażdżki dla chętnych do tego osób na przystosowanej do przewozu ludzi przyczepie, ciągniętej przez wielką, drogową lokomotywę, wyznaczoną objazdową trasą. Podobne przejażdżki po polu wystawowym w odpowiedniej przyczepce albo na dodatkowym siedzeniu oferowali też właściciele niektórych pojazdów miniaturowych.

Najstarszym i najbardziej nobliwym eksponatem nieco innego typu była strażacka motopompa parowa wyprodukowana przez angielską firmę Merryweather & Sons w 1891 r. (Fot. 10-5). Urządzenie to zapewniało zasilanie w wodę rezydencji rodziny Basset mieszkającej w Camborne aż do połowy XX wieku, w międzyczasie pomagając w gaszeniu dużego pożaru tejże rezydencji w 1919 r., a także biorąc udział w paradzie koronacyjnej w 1953 r. Od tego czasu zasłużona motopompa pozostaje własnością West of England Steam Engine Society,

Fot. 10-5 – Parowa motopompa Merryweather & Sons (Fot. M.W. Lorenc)

Zaledwie kilka lat młodsze były dwa samochody parowe. Starszym z nich był niewielki, dwuosobowy samochód White, wyprodukowany przez amerykańską firmę White Motor Company z Cleveland w 1902 r. (Fot. 10-6). Samochód ten powoli, ale sprawnie poruszał się tu i ówdzie, oczywiście odpowiednio sycząc i gwiżdżąc. Oba te dźwięki jakoś nie bardzo pasowały do samochodu! Do wyobrażenia o samochodzie nie pasował też brak tak nieodzownego (obecnie) elementu, jakim jest kierownica. W modelu White 1902 tę funkcję spełniał odpowiedni drążek sterowniczy.

Fot. 10-6 – Samochód osobowy White (Fot. M.W. Lorenc)

Z dużej odległości zauważalna była biała sylwetka samochodu wyścigowego o numerze bocznym „51” (Fot. 10-7). To sławny Whistling Billy z 1905 r. – pierwszy parowy samochód wyścigowy, który w roku jego produkcji ustanowił na torze Morris Park rekord prędkości wynoszący 118.69 km/godz., po tym wyczynie znany jako „Biała Rakieta”. Ten niezwykłej sławy egzemplarz prezentował na polach Stithians jego właściciel Bob Dyke ze Stanów Zjednoczonych.

Fot. 10-7 – Samochód wyścigowy Whistling Billy (Fot. M.W. Lorenc)

Poza The Cornish Steam & Country Fair w Stithians, na terenie Wielkiej Brytanii odbywa się jeszcze kilka tego typu imprez, z których najbardziej znane to: The Great Dorset Steam Fair, Grand Henham Steam Rally, Haddenham Steam Rally and Heavy Horse Show, Isle of Wight Steam Railway, Somerset Steam Spectacular, Scorton Steam oraz Carters Steam Fair. Liczba takich ekspozycji / targów oraz wciąż dopisująca frekwencja uczestników i gości wskazują, że fascynacja technologią pary nie maleje. Pozwala to mieć nadzieję, że jeszcze długo będzie można oglądać te niesamowite, wciąż sprawne maszyny.

[Dodano 8.11.2016]



GEOTOUR 2016

W dniach 18-20 października 2016 r. we Florencji (Włochy) odbyła się konferencja GEOTOUR 2016 – „International Conference on Geotourism, Mining Tourism, Sustainable Development and Environmental Protection”. Konferencje GEOTOUR organizowane są od 11 lat i do ubiegłego roku odbywały się na przemian w Polsce, Słowacji i na Węgrzech, ostatnio wzbudzając coraz większe zainteresowanie uczestników z innych niż organizujące ją kraje. W tym roku po raz pierwszy konferencja ta odbyła się poza dotychczasowym „trójkątem”. Tym razem organizacji podjęły się Włochy, a konkretnie Instytut Biometeorologii CNR we Florencji, przy współudziale jednego z dotychczasowych organizatorów – Wydziału Górniczego Uniwersytetu Technicznego w Koszycach (Słowacja). W tegorocznej konferencji GEOTOUR 2016 uczestniczyło 51 osób reprezentujących 10 krajów: Albanię, Etiopię, Izrael, Japonię, Kamerun, Polskę, Portugalię, Słowację, Węgry i Włochy. Z naszego kraju przyjechało pięć osób, w tym prof. dr hab. Marek Lorenc, który przedstawił referat pt. „Stone in architecture and sculpture – source material for reconstruction” oraz poster pt. „Procedure for evaluation of the attractiveness of the quarries’ landscape”. Przewodniczył też plenarnej sesji „Tourism products and tourism development”.

Sesje referatowe odbywały sie w dniu pierwszym i trzecim, natomiast cały dzień drugi poświecony był konferencyjnym wycieczkom. Program pierwszej z nich obejmował zastosowanie kamienia w zabytkowych budowlach Florencji oraz wyjazd do historycznych kamieniołomów piaskowca Pietra Serena na Monte Ceceri w Fiesole, wykorzystanego w wielu obiektach historycznych Florencji i innych pobliskich miejscowości. Znacznie wcześniej sławę tej górze przyniósł eksperyment z „maszyną latającą”, który przed ponad 500 laty przeprowadził tu Leonardo da Vinci. Miejsce tragicznego w skutkach „lądowania” nieszczęsnego lotnika zaznaczone jest u podnóża góry pamiątkową tablicą. Celem drugiej wycieczki był Kompleks Geotermalny w Larderello, z którego pochodzi 10% całej światowej produkcji energii geotermalnej oraz 26,5% energii zużywanej lokalnie, a także tamtejsze Muzeum Geotermalne. Swoistą atrakcją był teren występowania gorących wyziewów wulkanicznych, tzw. fumaroli w Sasso Pisano. Trzecia wycieczka wiodła do Parku San Silvestro w okolicach Campiglia o powierzchni 450 ha, obejmującego historyczne tereny górnicze miedzi, ołowiu i srebra. Ślady górnictwa sięgają tu VII w. p.n.e., a kończą się na wieku XX.

W podsumowaniu konferencji przedstawiciel Komitetu Organizacyjnego przekazał efekt roboczych uzgodnień, zgodnie z którymi ustalono, że miejscem GEOTOUR 2017 będzie Polska.

Sesja plenarna (fot. H. Lorenc) Marmur, perydotyt i wapień na elewacji katedry we Florencji (fot. M.W. Lorenc)
Monte Ceceri w Fiesole, na której Leonardo da Vinci realizował swój eksperyment lotniczy (fot. M.W. Lorenc) Kamieniołomy piaskowca Pietra Serena na Monte Ceceri (fot. M.W. Lorenc)
Podziemne wyrobisko piaskowca w Monte Ceceri (fot. M.W. Lorenc) Fumarole w Sasso Pisano (fot. H. Lorenc)


[Dodano 27.10.2016]



XI INTERNATIONAL MINING HISTORY CONGRESS

W dniach 6-11 września 2016 r. w Linares (Hiszpania) odbył się XI Międzynarodowy Kongres Historii Górnictwa, którego organizatorem było stowarzyszenie Colectivo Proyecto Arrayanes przy wsparciu Rady Miejskiej Linares. W Kongresie uczestniczyło 122 uczestników reprezentujących 13 krajów z wszystkich kontynentów: Ameryki Północnej (USA, Kanada), Ameryki Południowej (Boliwia), Australii, Azji (Japonia, Tajwan), Europy (Francja, Hiszpania, Norwegia, Polska, Portugalia, Szwecja, Wielka Brytania). Najliczniej reprezentowani byli gospodarze (68), Brytyjczycy (18) i Australijczycy (10). Nasz kraj reprezentował tylko prof. dr hab. Marek Lorenc, który przedstawił referat pt. „The old phosphorite mine in Annopol (Poland): an example of mining heritage and an unique palaeontological site”, a także przewodniczył jednej z kongresowych plenarnych sesji.

Szczególnym wydarzeniem pierwszego dnia kongresu było spotkanie z burmistrzem miasta Linares oraz prezentacja i przekazanie miastu na własność dwóch sztab ołowiu, wagi ok. 40 kg każda. Wyjątkowość tego wydarzenia wynika z faktu, że owe sztaby, które wyprodukowano właśnie w Linares ok. roku 1890, zostały odnalezione w 2005 r. przez ekspedycję Odyssey Marine Exploration Inc., Tampa, Florida, USA we wraku XIX-wiecznego statku spoczywającego od ponad wieku na dnie Kanału La Manche u południowych wybrzeży Anglii. W imieniu znalazcy wraku, przekazania sztab dokonał dr Claudio Lozano Guerra-Librero.

Oprócz sesji referatowych odbywających się równolegle w kilku salach, każdego dnia rano realizowane były wycieczki terenowe. Taki program umożliwiała lokalizacja miasta, wokół którego w niewielkiej odległości znajdują się dosłownie setki pozostałości różnej wielkości historycznych obiektów górniczych. W ten sposób zaprezentowano uczestnikom: Górnicze miasteczko El Centenillo, Muzeum Regionalne w La Carolina oraz Centrum Górnicze w Aquisgrana (6.09), kopalnię i hutę La Cruz oraz kopalnię Pozo Ancho (7.09), szyby La Esmeralda i Briones w kopalniach Adaro i El Cobre (8.09), hutę i kopalnię La Tortilla z szybami San Guillermo i San Vicente (10.09) oraz w sąsiedniej w prowincji Granada – kopalnię żelaza w Alquife (11.09).

Organizatorzy zadbali też o kulturalny aspekt Kongresu organizując m.in. odwiedziny sławnego stanowiska archeologicznego Cástulo oraz zwiedzanie średniowiecznego zamku w Banos de la Encina i pałacu Alhambra w Granadzie (zabytek z Listy Światowego Dziedzictwa UNESCO). Innych wrażeń dostarczył wieczorny wernisaż wystawy malarstwa i rzeźby poświeconych tematyce górniczej w Linares, a zwłaszcza nocny koncert flamenco w Guarroman.

Kongres zakończyło robocze spotkanie poświęcone podsumowaniu i ocenie spotkania w Linares oraz dyskusji nad terminem i miejscem następnego Kongresu.

Zdjęcie zbiorowe w kopalni El Cobre (fot. A.A. Peréz Sánchez) Przekazanie historycznych sztab ołowiu (fot. M.W. Lorenc)
Przewodniczący plenarnej sesji (fot. K. Baker)
Kopalnia żelaza Alquife (fot. A.A. Peréz Sánchez)
Certyfikat uczestnictwa Notatka prasowa w andaluzyjskim regionalnym dzienniku „Ideal”


[Dodano 14.10.2016]



Notatki z podróży prof. Marka Lorenca – cz. 9. Krajobrazy Kornwalii (1)

Kornwalia jest najbardziej na zachód położonym hrabstwem Anglii. Jego granica z sąsiadującym od wschodu hrabstwem Devon przebiega wzdłuż rzeki Tamar, a pozostałą część półwyspu otaczają wody Atlantyku, bardzo aktywnie wpływające na kształt i morfologię całej linii brzegowej. Znaczną część wschodniej i południowej powierzchni stanowią pastwiska i zadrzewione doliny rzeczne. Ku zachodowi oprócz pastwisk zaczynają pojawiać się rozległe tereny całkowicie bezdrzewne, połacie o charakterze wrzosowisk i wysokich torfowisk. Taki właśnie krajobraz jest konsekwencją nie tylko budowy geologicznej, ale też działalności człowieka.

Tę część półwyspu budują głównie skały granitowe, pokryte niewielką warstwą zwietrzeliny, na której rozwijają się mało żyzne gleby. Występują tu też skały osadowe, na kontakcie z granitem zmienione w twarde, krystaliczne skały metamorficzne. Tu również pokrywa glebowa jest niewielka i mało urodzajna. W tej właśnie strefie kontaktowej skomplikowane reakcje doprowadziły do powstania intensywnego okruszcowania tlenkowymi minerałami głównie miedzi i cyny, ale też cynku i ołowiu. Ich odkrycie sprawiło, że w XIX wieku bogactwo Kornwalii było związane z górnictwem i hutnictwem tych metali – przede wszystkim cyny.

Przemysł wydobywczy miał kolosalny wpływ na krajobraz. Masowo zaczęły się w nim pojawiać zabudowania kopalniane, a zwłaszcza bardzo specyficzne, mieszczące wewnątrz parowe maszyny wyciągowe oraz maszyny pomp odwadniających kopalnie. W pobliżu kopalń powstawały też zakłady przeróbcze, w których separowano i rozdrabniano rudę oraz mniejsze lub większe huty. Silniki parowe oraz piece hutnicze wymagały odpowiedniego paliwa, którego jednym z podstawowych asortymentów było drewno. W takiej sytuacji wszelkie obszary leśne, jak też pojedyncze drzewa, zaczęły znikać z krajobrazu w przerażającym tempie. Brak drzew spowodował stopniowy zanik niższych pięter szaty roślinnej, a tym samym zaawansowaną erozję gleby. W konsekwencji na ubogiej zwietrzelinie zaczęły się rozwijać już tylko torfowiska i wrzosowiska.

Ówcześni górnicy wyspecjalizowali się w budowie kopalń w nadzwyczaj niebezpiecznych i niedogodnych do tego celu miejscach. Wiele z nich zlokalizowano na krawędzi skalnego klifu nad oceanem, gdzie szyby drążono nawet do głębokości 600 m, a podziemne korytarze prowadzono na odległość ponad 2 km pod dnem oceanu (Fot. 9-1). Znając twardość skał typu hornfelsu, trudno wręcz wyobrazić sobie postęp podziemnych robót prowadzonych w pierwszym okresie tylko przy świetle świec …

Fot. 9-1 – Maszynownie XIX-wiecznej kopalni „Crowns” w okolicach Botallack (Fot. M.W. Lorenc)

Po nominacji w 2006 r. Krajobrazu Górniczego Kornwalii i Zachodniego Devon do Listy Światowego Dziedzictwa UNESCO kolejne, położone z dala od współczesnych dróg i uczęszczanych szlaków obiekty są sukcesywnie zabezpieczane, konserwowane, opisywane i udostępniane do zwiedzania.

Poza stromymi klifami na północnym wybrzeżu znajdują się też pojedyncze, bardzo rozległe plaże, stanowiące miejsca tłumnie odwiedzane przez amatorów surfingu (Fot. 9-2). Znawcy tematu twierdzą, że tutejsze fale ponoć nie mają równych sobie nigdzie w Europie.

Fot. 9-2 – W okolicach Sennen Cove bywają fale doskonałe do surfingu (Fot. M.W. Lorenc)

Spotyka się tam też malownicze zatoki, ale to zacisze jest tylko pozornie, ponieważ daleko przed brzegiem bywają ukryte ostre skały, niewidoczne nawet podczas odpływu. Na przestrzeni wieków były one przyczyną zatonięć tak wielu statków, że przybrzeżne wody są wręcz usiane setkami wraków; niektóre z nich spoczywają do dziś nawet u podnóża niektórych klifów.

Jednym z wielu szczególnych miejsc jest skalista zatoka Porthcurno, która poza z piękną, przez cały rok obleganą przez ludzi plażą jest też miejscem stanowiącym „kamień milowy” w historii telekomunikacji (Fot. 9-3). Tutaj w 1872 roku powstała centrala telegraficzna, unowocześniona do centrali radiotelegraficznej w roku 1929. Dysponując zakończeniami 14 podmorskich kabli, do czasów II Wojny Światowej była największą i najważniejszą stacją tego typu na świecie. Na zachodnim klifie tej samej zatoki znajduje się jeszcze inna „kamienna atrakcja”. Jest to teatr na wolnym powietrzu, wzniesiony na skalnej półce nad oceanem, w którym odbywają się przedstawienia sztuk klasycznych i współczesnych (Fot. 9-4).

Fot. 9-3 – Plaża i historyczny budynek telegrafu w zatoce Porthcurno (Fot. M.W. Lorenc)

Fot. 9-4 – Skalny teatr Minack nad zatoką Porthcurno (Fot. M.W. Lorenc)

Dawniejsza historia Kornwalii jest zapisana m.in. w tajemniczych kamieniach stojących na pustkowiu pojedynczo, w niewielkich grupach albo w dużych kręgach. Te obiekty nieco dokładniej opisałem w części szóstej moich „Notatek” (kwiecień 2016), a jak wyglądają kulisy dokumentacyjnej pracy przy innym ujęciu (Fot. 9-5) przedstawionej wówczas kamiennej triady Men-an-Tol – przedstawia fotografia 9-6.

Fot. 9-5 – Tajemnicza kamienna triada Men-an-Tol (Fot. M.W. Lorenc)

Fot. 9-6 – Kulisy Fot. 9-5. Na horyzoncie widoczna XIX-wieczna maszynownia parowa (Fot. H. Lorenc)



[Dodano 12.10.2016]



Praktyki/staże w USA w ramach „The Ohio Program”

W piątek 14 października o godz. 10-12 zapraszamy pracowników, doktorantów, studentów i absolwentów kierunku architektura krajobrazu do sali II M, gdzie odbędzie się spotkanie dotyczące możliwość odbycia płatnych praktyk/stażu w USA w ramach „The Ohio Program”.

Koordynatorem praktyk jest Pan Grzegorz Łęcki z Ohio State University, który podczas spotkania osobiście przedstawi program i odpowie na Państwa pytania.

Minimalny okres pobytu wynosi 5 miesięcy. Minimalna płaca ok. 8-9 USD. W ramach pobytu istnieje możliwość studiowania na Ohio State University przez 2-4 miesiące (połowa lub cały semestr).

Więcej informacji dostępne na stronie: http://www.ohioprogram.org

Dodatkowe informacje znajdą Państwo w załączniku (plik zip): Pobierz plik

[Dodano 11.10.2016]



Jubileusz prof. dr hab. inż. Andrzeja Drabińskiego z okazji 45-lecia pracy naukowo-dydaktycznej

Prof. dr hab. inż. Andrzej Drabiński znalazł się w gronie pięciu profesorów obchodzących 45-lecie pracy zawodowej. Z tej okazji w piątek 24 czerwca 2016 roku odbyła się jubileuszowa sesja towarzysząca obchodom 65-lecia Wydziału Inżynierii Kształtowania Środowiska i Geodezji. Podczas sesji dr inż. Katarzyna Tokarczyk-Dorociak przedstawiła zasługi Profesora dla uczelni, wydziału i Instytutu Architektury Krajobrazu.

Zwieńczeniem obchodów było spotkanie współpracowników i najbliższych przyjaciół z Jubilatem. Z tej okazji Instytut Architektury Krajobrazu przygotował dla Jubilata szczególny prezent – instalację artystyczną ukazującą drogę rozwoju naukowego Profesora. I tak przez chwilę, pomieszczenia instytutu stały się tłem dla rozmaitych scenerii przypominających pracę naukową związaną ze Stawami Milickimi, następnie z dolinami rzek i wreszcie z krajobrazem nadrzecznym. Kameralne spotkanie zakończyło się wystąpieniem Profesora Drabińskiego, który podkreślił jak ważne są dla niego zaangażowanie i życzliwość współpracowników Instytutu Architektury Krajobrazu.

Ostatnim punktem ochodów jubileuszowych było seminarium wyjazdowe instytutu. Tematem wycieczki była Gospodarka wodna i krajobraz Stawów Milickich. Profesor Drabiński, występując tym razem w roli przewodnika, przedstawił najciekawsze obiekty melioracyjne i krajobrazowe. Wyjazd zakończył się wspólnym spacerem i ogniskiem integracyjnym w Ostoi Milicz.



[Dodano 11.07.2016]


Pierwsze dyplomy magisterskie architektów krajobrazu w specjalności: Chinese and Polish traditions in shaping of the landscape

W dniach 1-4 czerwca 2016 z oficjalną wizytą na Wydziale Inżynierii Kształtowania Środowiska i Geodezji UP we Wrocławiu mieliśmy przyjemność gościć 5 osobową delegację z Hunan Agricultural University z Changshy w Chinach. W ramach pobytu omawiano szczegóły dalszej współpracy obu uczelni.

(fot. dr inż. Łukasz Pardela)

Dnia 3 czerwca 2016 r. na Wydziale Inżynierii Kształtowania Środowiska i Geodezji odbył się pierwszy magisterski egzamin dyplomowy w ramach międzynarodowych studiów II stopnia na kierunku architektura krajobrazu w specjalności 建议去掉专业 prowadzonych w języku angielskim przez obie uczelnie w ramach double diploma. Wszystkich 11 studentów, w tym jedna studentka z Chin pomyślnie, przeszli egzamin i już niedługo otrzymają upragnione 2 magisterskie dyplomy, jeden UP Wr drugi HAU.

(fot. dr inż. Łukasz Pardela)

W skład komisji weszli dr inż. arch. Jerzy Potyrała (Chairman), dr hab. inż. arch. Irena Niedźwiecka-Filipiak i prof. Gan Dexin (Vice-chairman), dr inż. Ewa Walter i dr Xiong Hui (Secretary) oraz prof. Xiaoying Yu i dr inż. Łukasz Pardela.

Na krótko przed wizytą chińskich gości 29 maja 2016 r. w Hunan Agricultural University w Changshy odbyły się obrony prac dyplomowych części chińskich studentów wspólnych studiów tej specjalności, na których obecne były reprezentantki Wydziału w osobach dr hab. inż. arch. Irena Niedźwiecka-Filipiak oraz dr inż. Marta Weber-Siwirska.

Kolejne dwa roczniki studentów specjalności Chinese and Polish traditions in shaping of the landscape na kierunku architektura krajobrazu rozpoczęły już studia. We wrześniu kolejna grupa studentów z Polski uda się na dwa semestry do Chin.

Delegacja z Hunan Agricultural University będzie gościć we Wrocławiu także 24 czerwca br. w ramach uroczystych obchodów 65-lecia Wydziału Inżynierii Kształtowania Środowiska i Geodezji.

[Dodano 14.06.2016]



Rozdano nagrody w XIII edycji konkursu „Wrocławska Magnolia"

W trzynastej edycji konkursu „Wrocławska Magnolia" dwa pierwsze miejsca zdobyły absolwentki architektury krajobrazu Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu (ex aequo z przedstawicielami Politechniki Wrocławskiej). „Wrocławskie Magnolie” przyznawane są autorom prac magisterskich, poruszających tematykę podniesienia komfortu życia mieszkańców Wrocławia.

Nagrody otrzymali:

I miejsce – Katarzyna Kobierska „Koncepcja projektowa zagospodarowania wód opadowych na pl. Piłsudskiego we Wrocławiu”, Instytut Architektury Krajobrazu, Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu

I miejsce – Zofia Muszyńska „Analiza metod docieplania obiektów zabytkowych – uwarunkowania konstrukcyjne i doktrynalne”, Politechnika Wrocławska

II miejsce – Rohini Trojanowska „Koncepcja iluminacji Cmentarza Żołnierzy Polskich przy ul. Grabiszyńskiej we Wrocławiu”, Instytut Architektury Krajobrazu, Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu

II miejsce – Ewa Olejnik „Wrocławskie osiedla mieszkaniowe wzniesione w technologiach uprzemysłowionych – analiza problemów i możliwości wdrożenia działań rewitalizacyjnych”, Politechnika Wrocławska

Katarzyna Kobierska (I miejsce) i jej promotorka – dr inż. Katarzyna Tokarczyk-Dorociak (fot. Tomasz Lewandowski)


Nagrodzone absolwentki UPWr z promotorami oraz prof. Andrzej Drabiński, pełnomocnik uczelni do spraw konkursu „Wrocławska Magnolia"
(od lewej: dr inż. Łukasz Pardela, mgr inż. Rohini Trojanowska, prof. dr hab. inż. Andrzej Drabiński, mgr inż. Katarzyna Kobierska, dr inż. Katarzyna Tokarczyk-Dorociak)
(fot. Tomasz Lewandowski)

Więcej informacji na stronie: http://www.glos.up.wroc.pl/aktualnosci/44635/xiii_edycja_wroclawskiej_magnolii.html

[Dodano 13.06.2016]


Nagroda dla Pani Estery Sobczyk, studentki II roku studiów drugiego stopnia kierunku architektura krajobrazu

Pani Estera Sobczyk, studentka II roku studiów drugiego stopnia kierunku architektura krajobrazu, zdobyła pierwsze miejsce w konkursie „Mały ogród – tradycja i nowoczesność” organizowanym przez Stowarzyszenie Kaczawskie.

Konkurs realizowany w ramach projektu „Sudecka Zagroda Edukacyjna, czyli jak ekofilozofia wróciła na wieś” finansowanego ze środków Islandii, Liechtensteinu i Norwegii w ramach funduszy EOG.
Więcej informacji na stronie http://partnerstwokaczawskie.pl/wyniki-konkursu-maly-ogrod-tradycja-i-nowoczesnosc


[Dodano 7.06.2016]


VI. Letnia Szkoła Projektowania w Kamieniu. Zapraszamy studentów do udziału w niezwykle ciekawych warsztatach. Poznaj kamień naturalny.

Fundacja „Bazalt”, Klaster Kamieniarski i Instytut Architektury Krajobrazu UP we Wrocławia zaprasza studentów architektury krajobrazu i architektury wszystkich uczelni na VI. Letnią Szkołę Projektowania w Kamieniu. Warsztaty odbędą od 15 do 20 września br. w Strzegomiu. Organizatorzy zapewniają 32 godziny zajęć warsztatowych prowadzonych przez praktyków branży kamieniarskiej oraz doświadczonych projektantów, wspaniałą, twórczą atmosferę, zwiedzanie kamieniołomów oraz zakładów kamieniarskich. Koszt udziału to tylko 99 zł (dzięki dofinansowaniu warsztatów przez sponsorów). Na zgłoszenia czekamy do 10.06.2016 r.

Więcej informacji, w tym regulamin, kartę zgłoszeniową i zadanie kwalifikacyjne, znajdziecie na stronie www.bazalt.org.pl.


[Dodano 6.06.2016]


Notatki z podróży prof. Marka Lorenca – cz. 8. Hiszpański Rzym

Mérida jest trzecim pod względem wielkości miastem Estremadury i nie będąc stolicą żadnej prowincji szczyci się rangą „stolicy historycznej i duchowej" całego okręgu autonomicznego. Za czasów Imperium Rzymskiego właśnie ono było stolicą ówczesnej Lusitanii, w związku z czym zachowana jest tu największa w całej Hiszpanii liczba zabytków z tamtego okresu. Miasto ufundował w roku 25 p.n.e. Oktawian August, jako miejsce osiedlenia weteranów legionów V-ego i X-ego, w nagrodę za ich wierną służbę i waleczność podczas wojen kantabryjskich. Na cześć fundatora i jego intencji, nowemu miastu nadano nazwę Augusta Emerita, której drugi człon po czasie przekształcił się w dzisiejszą nazwę Mérida. W czasach swojej świetności, miasto zajmowało obszar około 50 hektarów, a zamieszkiwało je około 250.000-300.000 mieszkańców.

Obecnie na terenie miasta można podziwiać liczne (niekiedy unikalne) przykłady charakterystycznej architektury rzymskiej, począwszy od zwyczajnych domów przeciętnych mieszkańców, aż po wielkie, monumentalne budowle użyteczności publicznej, bez których nie mogło istnieć żadne wielkie miasto tamtego okresu, a mianowicie teatr, amfiteatr czy akwedukt.

Teatr zbudowany został w 16-15 r. p.n.e., jako dar Agrypy dla miasta. Jest to konstrukcja z monumentalną fasadą sceny, wspartą na dwu kondygnacjach korynckich kolumn, wykonanych z biało-niebieskiego marmuru (Fot. 8-1). Za sceną widoczne są fragmenty dawnego proscenium, niewielkiej świątyni oraz term, wchodzących w skład całego kompleksu teatralnego. Obiekt ten, mieszczący ok. 6000 widzów, jest zachowany w tak dobrym stanie, że przy prowadzonych na bieżąco pracach konserwatorskich i zabezpieczających, bez uszczerbku dla zabytku latem każdego roku prezentowane są w nim nocne spektakle dawnych sztuk w ramach Festiwalu Teatru Klasycznego.

Fot. 8-1 – Teatr z 16-15 r. p.n.e. mieszczący ok. 6000 widzów (Fot. M.W. Lorenc)

Amfiteatr wzniesiono w bezpośrednim sąsiedztwie teatru nieco wcześniej, bo w 8 r. p.n.e., ale później w okresie panowania dynastii Flawiuszów (60-90 r.) i cesarza Trajana (98-117 r.) bywał częściowo przebudowywany. Jest to konstrukcja eliptyczna, wydłużona zgodnie z kierunkiem północ-południe, a arenę z dużą i głęboką fosą w centrum okalały trzy kondygnacje miejsc dla publiczności, z których do dziś zachowała się tylko najniższa (Fot. 8-2). W amfiteatrze tym ok. 15.000 widzów przyglądało się – zgodnie z rzymską tradycją – krwawym walkom gladiatorów i „polowaniom” na dzikie zwierzęta; odbywały się tu też różne zawody sportowe, zwłaszcza wyścigi biegaczy.

Fot. 8-2 – Amfiteatr z 8 r. p.n.e. dla ok. 15.000 widzów (Fot. M.W. Lorenc)

Hipodrom, pochodzący również z I w. p.n.e., jest trzecim, wielkim obiektem służącym rozrywce dawnych mieszkańców miasta, w którym odbywały się przede wszystkim wyścigi rydwanów. W obecnym stanie widoczny jest jego zewnętrzny zarys, fragmenty trybun dla publiczności oraz wewnętrzna bieżnia z pozostałościami murowanego podium w części centralnej (Fot. 8-3). Hipodrom ten jest jedynym obiektem tego typu w Hiszpanii, a wielkość jego areny liczącej 400 m długości i 96 m szerokości oraz widowni mieszczącej ok. 30.000 osób sprawiają, że jest on zaliczany do największych obiektów tego typu w całym Imperium.

Fot. 8-3 – Hipodrom z I w. p.n.e. mieszczący ok. 30.000 osób (Fot. M.W. Lorenc)

Niezwykle ciekawą budowlą jest most, pochodzący również z wczesnego okresu powstawania miasta. Wykonany jest z precyzyjnie dopasowanych do siebie bloków granitowych i w najwyższym miejscu wznosi się nad rzeką Gwadianą na wysokość 12 m (Fot. 8-4).

Fot. 8-4 – Najdłuższy w Hiszpanii rzymski most długości 792 m (Fot. M.W. Lorenc)

Wsparty jest na 60 łukach, a mając długość 792 m jest najdłuższym rzymskim mostem w całej Hiszpanii. Most ten stanowił jedną z głównych dróg kołowych prowadzących do miasta, po którym ruch w obie strony odbywał się w sposób wahadłowy aż do końca XX wieku. Po wzniesieniu nowej drogowej przeprawy przez Gwadianę, obecnie rzymski most przeznaczony jest tylko do ruchu pieszego.

Za czasów rzymskich miasto Mérida było zaopatrywane w wodę akweduktami. Jeden z nich, obecnie zwany Acueducto de los Milagros (Fot. 8-5), miał 827 m długości i wznosząc się na wysokość ok. 20 m nad doliną rzeki Albarregas dostarczał do miasta wodę z odległego o 7 km Zbiornika Prozerpiny.

Fot. 8-5 – Acueducto de los Milagros długości 827 m (Fot. M.W. Lorenc)

Drugą magistralą wodną był unikalny pod względem konstrukcji akwedukt podziemny (swoisty wodociąg), łączący miasto z położonym 18 km dalej i 40 m wyżej zbiornikiem Cornalvo. Zbiornik ten powstał po wzniesieniu przez Rzymian zapory długości 220 m i wysokości 18 m, zatrzymującej wodę wspomnianej już rzeki Albarregas (Fot. 8-6). Przed zaporą stoi 20-metrowej wysokości wieża murowana z kamienia, której podstawę przecina również murowany kanał, przebiegający pod dnem zbiornika i przez ścianę zapory, stanowiąc początek podziemnego akweduktu. Zapora ta funkcjonuje do dziś, a zbiornik zaopatruje w wodę (już nie akweduktem) trzy okoliczne wioski. Warto wspomnieć, że jest to teren Rezerwatu Przyrody Cornalvo.

Fot. 8-6 – Rzymska zapora na zbiorniku Cornalvo (Fot. M.W. Lorenc)


[Dodano 6.06.2016]


ŚWIATŁO I CIEŃ W KRAJOBRAZIE MIASTA - pokaz iluminacji w rejonie ul. Legnickiej we Wrocławiu

Czy światło może odmienić ul. Legnicką?
Na to pytanie próbowaliśmy odpowiedzieć podczas warsztatów, konferencji naukowej oraz poprzez praktyczną aplikację światła na fragmencie ulicy Legnickiej.

W dniu 18 maja br. między godziną 21.00 a 23.00 miała miejsce iluminacja kładki pieszej i sąsiadujących z nią terenów przy skrzyżowaniu ulicy Legnickiej z ulicami Rybacką i Nabycińską, w sąsiedztwie placu Solidarności. Pokaz został wieńczył warsztaty projektowe i konferencję naukową pod tytułem Światło i cień w krajobrazie miasta. Studium ulicy. Ich organizatorem był Instytut Architektury Krajobrazu Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i firma Philips Lighting Polska.

W wydarzeniu wzięli udział pracownicy i studenci czterech wrocławskich uczelni Akademii Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu, Politechniki Wrocławskiej (Wydziału Architektury oraz Wydziału Elektrycznego), Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu (Wydziału Inżynierii Kształtowania Środowiska i Geodezji), Uniwersytetu Wrocławskiego (Wydziału Fizyki i Astronomii) oraz Wyższa Szkoła Zawodowa w Nysie.

Iluminacja kładki i sąsiadujących z nią terenów zielonych pokazała bardzo atrakcyjny nocny wizerunek tego fragmentu miasta i jest kolejnym krokiem w kierunku przekształcenia ul. Legnickiej w zieloną tętnicę Wrocławia. Naszym oczom ukazała się nowa ulica, z której światło wydobywa zieleń, architekturę i elementy infrastruktury.

Konferencja, warsztaty i wdrożenie dotyczące iluminacji miasta były pierwszymi z serii planowanych przez Instytut Architektury Krajobrazu cyklicznych wydarzeń.

dr inż. arch. Magdalena Zienowicz (IAK UP we Wrocławiu)
dr inż. arch. krajobrazu Ewa Podhajska (IAK UP we Wrocławiu)
dr inż. arch. Justyna Rubaszek (IAK UP we Wrocławiu)


GALERIA ZDJĘĆ:
(fot. Magdalena Zienowicz)



[Dodano 20.05.2016]


MUZYKA W KRAJOBRAZIE MIASTA. Germination – Kiełkowanie
Instytut Architektury krajobrazu oraz Narodowe Forum Muzyki we Wrocławiu serdecznie zapraszają na otwarte pokazy dźwiękowe i instalację Germination – Kiełkowanie w ramach 7 edycji festiwalu Tauron Musica Electronica Nova. Ulotka wydarzenia.

Miejsce: plac Wolności przed budynkiem Narodowego Forum Muzyki

Terminy: 21 maja godz. 13.00 i 21.30 oraz 22 maja godz. 13.00 i 20.00. Pokazom wieczornym towarzyszy iluminacja. Instalacja bez warstwy dźwiękowej otwarta jest dla publiczności od 21.05 do 28.05.2016.

Wstęp: bezpłatny

IDEA: Minimalistyczny układ instalacji oraz jej elementy: rośliny i betonowe korytka odwodnienia liniowego odpowiadają strukturze kompozycji Jeana-Luca Hervé Germination, stanowiącej punkt wyjścia projektu Kiełkowanie. Wyrażają siłę życia, wzrastania i koegzystencji dwóch środowisk: natury i świata zurbanizowanego, a także ich zależności i konfliktów.

Autorzy:

Jean-Luc Hervé – koncepcja instalacji i muzyka
IRCAM-Centre Pompidou – elektronika / electronics
Instytut Architektury Krajobrazu Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu
dr inż. arch. Justyna Rubaszek, dr inż. arch. Magdalena Zienowicz, mgr inż. arch. krajobrazu, florysta Magdalena Subocz. — projekt realizacyjny. Idea projektu w oparciu o nagrodzoną koncepcję konkursową Magdaleny Subocz.

Zdjęcia z montażu: https://web.facebook.com/permalink.php?story_fbid=10153460368197854&id=156477197853
Link do filmu opowiadającego ideę instalacji Germination – Kiełkowanie: https://www.youtube.com/watch?v=Y9qZqNZYjuE

[Dodano 17.05.2016]


Otwarcie wystawy "Mistrzowskie jak rzadko które…" - ogrody Petera Josepha Lenné w Polsce

W sobotę 30 kwietnia w Zamku Caputh w Poczdamie odbyło się oficjalne otwarcie wystawy przygotowanej przez Instytut Architektury Krajobrazu Uniwersytetu Technicznego w Dreźnie, Instytut Architektury Krajobrazu Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu oraz Fundację Pruskich Pałaców i Ogrodów (FPPO) we współpracy z Niemieckim Forum Kultury Europy Środkowej i Wschodniej.

Wystawę w Zamku Caputh można obejrzeć do od 1 maja do 24 lipca 2016 roku. Później wystawa zagości w Bukowcu, w Warszawie i w Bad Musaku.

Od 27.02 do 31.03.2017 roku wystawę będzie można obejrzeć w patio Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.

W sobotę 30 kwietnia w Zamku Caputh w Poczdamie odbyło się oficjalne otwarcie wystawy przygotowanej przez Instytut Architektury Krajobrazu Uniwersytetu Technicznego w Dreźnie, Instytut Architektury Krajobrazu Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu oraz Fundację Pruskich Pałaców i Ogrodów (FPPO) we współpracy z Niemieckim Forum Kultury Europy Środkowej i Wschodniej.

Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu zezwala na bezpłatny przedruk artykułów pod warunkiem poinformowania o tym fakcie drogą mailową oraz podania źródła artykułu. W serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu artykułu.

Link do strony: http://www.glos.up.wroc.pl/z_ostatniej_chwili/44535/otwarcie_wystawy_mistrzowskie_jak_rzadko_ktore_ogrody_petera_josepha_lenne_w_polsce.html

[Dodano 13.05.2016]



Notatki z podróży prof. Marka Lorenca – cz. 7. Megality (cz. 2)

Republika Malty to malutki archipelag składający się z trzech wysp, z których najmniejsza jest zupełnie bezludna, a na dwóch pozostałych znajdują się pozostałości imponujących budowli, wznoszonych z olbrzymich, wapiennych bloków. W tej kwestii nigdy nie było i nadal nie ma tu większego wyboru, ponieważ poza dwiema odmianami wapienia nie ma tu żadnych innych zwięzłych skał. W związku z tym, że wewnątrz każdego z tych obiektów znajdują się kamienne konstrukcje przypominające stoły, przyjęło się nieformalnie nazywać je „ołtarzami”, a całe budowle – „świątyniami”.

Kompleks Ġgantija znajduje się na mniejszej wyspie o nazwie Gozo i został odkryty w 1820 r. jako pierwszy z wszystkich maltańskich megalitów; również jako pierwszy został w 1982 r. wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Jest to najstarszy z wszystkich obiektów, składający się z dwóch sąsiadujących ze sobą budowli, otoczonych wspólnym murem (Fot. 7-1), które budowano najprawdopodobniej w trzech etapach w okresie 3600-3000 lat p.n.e. W kolistych niszach znajdują się kamienne stoły, na których być może dokonywano ofiarnych rytuałów (Fot. 7-2).

Fot. 7-1 – Ġgantija – fasada podczas prac zabezpieczających (Fot. M.W. Lorenc)

Fot. 7-2 – Ġgantija – kamienny „ołtarz” (Fot. M.W. Lorenc)

Ħaġar Qim to druga „świątynia”, która podobnie jak wszystkie pozostałe znajduje się na większej wyspie – Malcie. Ten największy z wszystkich megalitycznych obiektów został wzniesiony wysoko nad brzegiem morza przed około 4700 laty. Do jego konstrukcji zastosowano największe z wszystkich kamiennych monolitów, jakich użyto do budowy tutejszych obiektów. Najwyższy blok ma aż 5,20 m wysokości (Fot. 7-3), natomiast największy z nich o długości 6,40 m i wysokości 3 m waży około 20 ton (Fot. 7-4). Można tylko domyślać się, jak wielkiego wysiłku i organizacji pracy wymagały transport i ustawianie tych olbrzymich głazów.

Fot. 7-3 – Ħaġar Qim – obiekt wzniesiony z największych głazów, zabezpieczony membranowym zadaszeniem. Po prawej stronie widoczny jest blok wysokości 5 m (Fot. M.W. Lorenc)

Fot. 7-4 – Ħaġar Qim – największy z monolitycznych bloków waży ok. 20 ton (Fot. M.W. Lorenc)

W odległości zaledwie 500 m na zachód od Ħaġar Qim, nieco niżej skalnego zbocza, zbudowano kompleks Mnajdra (Fot. 7-5). Jego zewnętrzny mur wzniesiono z twardego i porowatego wapienia koralowego, natomiast wewnątrz użyto bardziej zbitego i miękkiego wapienia globigerynowego, aby na wybranych blokach dokonać precyzyjnych rzeźbień i ornamentów.

Fot. 7-5 – Mnajdra – obiekt na nadmorskim klifie zabezpieczony zadaszeniem (Fot. M.W. Lorenc)

Część północną kompleksu wzniesiono ok. 5600-5200 lat temu, zaś część południową – ok. 200 lat później. Właśnie ta druga, o przekroju elipsy, jest obiektem szczególnie ważnym, gdyż jej przestrzenna pozycja została bardzo dokładnie przemyślana i precyzyjnie obliczona. W okresach równonocy wiosennej i jesiennej (20/21 marca i 22/23 września) promienie wschodzącego słońca biegną wzdłuż dłuższej osi „świątyni” i padają dokładnie na „ołtarz” położony w drugim pomieszczeniu budowli. Z kolei w okresach przesilenia letniego i zimowego (20/21 czerwca i 21/22 grudnia), promienie wschodzącego słońca do pierwszego pomieszczenia dostają się od strony naroży portalu wejściowego i padają na bloki stojące po obu stronach portalu wejściowego do pomieszczenia z „ołtarzem”, w dniu przesilenia letniego oświetlając blok stojący po lewej stronie, a w dniu przesilenia zimowego – blok stojący po stronie prawej (Fot. 7-6a i b). Z pewnością nie jest to przypadek, lecz efekt bardzo dobrej znajomości niektórych zjawisk astronomicznych, wynikającej z ich długotrwałej obserwacji. Warto wspomnieć, że kierunek padania promieni wschodzącego słońca podczas przesilenia zimowego znali i wykorzystali też twórcy opisanego wcześniej grobu korytarzowego, wzniesionego w podobnym okresie (3400-3200 lat p.n.e.) w Newgrange Irlandia.

Fot. 7-6a – Mnajdra – ornamentowane bloki portalu, oświetlane podczas przesilenia letniego i zimowego. W głębi widać ołtarz w drugim pomieszczeniu oświetlany podczas równonocy wiosennej i jesiennej (Fot. M.W. Lorenc)

Fot. 7-6b – Mnajdra – Schemat padania promieni wschodzącego słońca podczas równonocy wiosennej i jesiennej oraz podczas przesilenia letniego i zimowego (Fot. M.W. Lorenc)

Znacznie mniejsza i bardziej zrujnowana od pozostałych „świątynia” w Tarxien, powstała ok. 4500-5000 lat temu i odznacza się względnie dużą liczbą rozmaitych rzeźb i rysunków. Najcenniejszym dziełem jest fragment posągu przedstawiający dolną część ciała siedzącej kobiety, najprawdopodobniej Wielkiej Matki. Na niektórych kamieniach można zauważyć symbole podwójnej spirali oraz liczne rysunki zwierząt domowych (gęsi, byki, świnie i owce), których kości oznaczono w materiale wykopaliskowym w okolicach „ołtarza”.

Na tej samej wyspie w okolicach miejscowości Mġarr odkryto i zabezpieczono pozostałości jeszcze dwóch megalitycznych kompleksów, których najstarsze części wiekiem odpowiadają kompleksowi Ġgantija, a mianowicie Ta’ Ħaġrat (3600-3200 lat p.n.e.) oraz Ta’ Skorba (3600-2500 lat p.n.e.). Oba obiekty są jednak w stanie szczątkowym i całkowitej ruiny.

Dokładnie 10 lat po wpisaniu na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO kompleksu Ġgantija, w 1992 r. wszystkie pozostałe megalityczne „świątynie” maltańskie zostały również ujęte w tym niezwykle ważnym dokumencie. Obecnie na bieżąco prowadzone są prace zabezpieczające kolejne kompleksy przed warunkami atmosferycznymi z użyciem membranowych zadaszeń rozpiętych na metalowych stelażach (Fot. 7-3 i 7-5).

Wielko-kamienne” (megalityczne) obiekty, istniejące w różnych miejscach świata, stanowią nie tylko wielką atrakcję turystyczną, ale też wciąż wielką zagadkę naukową, m.in. archeologiczną, historyczną, kulturoznawczą czy też inżynieryjną.


[Dodano 06.05.2016]


ŚWIATŁO I CIEŃ W KRAJOBRAZIE MIASTA

ŚWIATŁO I CIEŃ W KRAJOBRAZIE MIASTA to forma interdyscyplinarnego projektu łącząca środowiska akademickie wrocławskich uczelni: Akademii Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu, Politechniki Wrocławskiej, Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu oraz Uniwersytetu Wrocławskiego. Ma na celu wypracowanie wspólnej wizji nocnego krajobrazu miasta w myśl idei zrównoważonego rozwoju. Na wspólnej platformie wiedzy dokona się kreacja i aplikacja pomysłu oświetlenia i iluminacji na fragmencie głównej zachodniej arterii komunikacyjnej Wrocławia.

W ramach kilkuetapowego projektu studenci w 10-osobowych interdyscyplinarnych grupach przygotują projekt oświetlenia wybranego fragmentu ul. Legnickiej, a najlepsze pomysły zostaną zrealizowane.

18 maja o godz. 12:00 odbędzie się konferencja podsumowująca projekt z otwartymi wykładami o wykorzystaniu światła w przestrzeni miejskiej.

Więcej informacji i tematy wykładów w harmonogramie wydarzenia.

Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu zezwala na bezpłatny przedruk artykułów pod warunkiem poinformowania o tym fakcie drogą mailową oraz podania źródła artykułu. W serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu artykułu.


[Dodano 21.04.2016]



Notatki z podróży prof. Marka Lorenca – cz. 6. Megality (cz. 1)

W różnych rejonach świata, na skutek wierzeń, wyobrażeń czy tradycji, ludzie odległych epok wyszukiwali, zbierali i częstokroć transportowali na bardzo znaczne odległości różnej wielkości skalne bloki. Stanowiły one materiał budowlany przy wznoszeniu konstrukcji o charakterze sakralnym, mistycznym, astronomicznym, itp. Konstrukcje te, ze wzglądu na gabaryt budulca nazywane są megalitami (z jęz. greckiego: megas – wielki, lithos – kamień). Mniejsze z nich to np. dolmeny, zbudowane z dwóch lub trzech pionowo wkopanych w ziemię słupów, na których spoczywa trzeci, płaski blok. Całość, przysypana ziemią, tworzyła solidnie zabezpieczoną komorę grobową. Z czasem ziemny kopiec ulegał niszczeniu i na miejscu pozostawał jedynie wielki „kamienny stół” Przykładem może być Lanyon Quoit – jeden z najsławniejszych dolmenów angielskich, znajdujący się w Kornwalii, którego wiek określono na 3500-2500 lat p.n.e. (Fot. 6-1).

Fot. 6-1 – Dolmen Lanyon Quoit w Kornwalii (Fot. A. Cocks)

Większe, skryte pod ziemnymi kopcami konstrukcje, przez długi czas owiane tajemnicą swego przeznaczenia, to tzw. groby korytarzowe, wewnątrz których długi korytarz, obudowany płaskimi kamieniami, wiedzie od otworu wejściowego aż do komory grobowej. To centralne miejsce przykrywają płaskie bloki, ułożone w sposób określany jako tzw. fałszywa kopuła. Najstarszy grób korytarzowy w Europie to Newgrange znajdujący się w Irlandii w hrabstwie Meath. Jego wiek szacuje się na 3400-3200 lat p.n.e. (Fot. 6-2).

Fot. 6-2 – Grób korytarzowy Newgrange w Irlandii (Fot. M.W. Lorenc)

Średnica tego kopca wynosi 85 m, a jego wysokość 12 m. Wewnątrz, korytarz długości 19 m prowadzi do centralnej komory o wymiarach 5,2 m x 6,5 m i wysokiej na 6 m, od góry przykrytej 6-tonowym skalnym monolitem. Ten olbrzymi kopiec otacza krąg średnicy 103,6 m wyznaczony przez 35 stojących, pojedynczych głazów (tzw. ortostatów), a wejście do wnętrza przegradzają trzy granitowe bloki bogato ornamentowane rytymi wzorami spirali, rombów i falistych linii. Zastanawiać może fakt, że w tej części Irlandii nie ma żadnych kamieniołomów, a wspomniane ortostaty reprezentują bardzo charakterystyczną odmianę granitu występującego tylko w Górach Wicklow, odległych o ok. 100 km na południe od Newgrange. Przestrzenna pozycja tego obiektu została bardzo dokładnie przemyślana, obliczona i zrealizowana. W dniu przesilenia zimowego (21 XII) o godzinie o 8:58 pierwsza wiązka promieni słonecznych wpada przez otwór znajdujący się ponad wejściem do korytarza, przebiega wzdłuż niego, a trafiając na wygładzoną krawędź misowatego kamienia w najdalej położonej niszy centralnej grobowej komory, ulega załamaniu i odbiciu od podłogi, powodując nagłe oświetlenie całego wnętrza. Po 17 minutach (godz. 9.15) efekt świetlny znika i w komorze zapada ciemność. Nie ulega wątpliwości, że budowla ta służyła nie tylko pochówkowi zmarłych.

W odległości zaledwie 1 km od Newgrange, istnieje grupa 17 grobów korytarzowych podobnego wieku, otaczających obiekt centralny o średnicy 78 m, kryjący wewnątrz dwie 6-metrowej wysokości komory, położone po obu stronach kamiennej ściany, do których z przeciwległych stron kopca prowadzą dwa, znacznie dłuższe niż w Newgrange, korytarze: długości 34 m i 40 m.

Groby korytarzowe znajdują się też w okolicach Antequera w prowincji Malaga (Hiszpanii). W odróżnieniu od konstrukcji irlandzkich są one wewnątrz znacznie wyższe, a ich korytarze krótsze. Najbardziej znanym jest obiekt o nazwie Menga, niesłusznie, potocznie określany jako dolmen (Fot. 6-3), którego wiek datuje się również na ponad 3000 lat p.n.e.

Fot. 6-3 – Wnętrze grobu korytarzowego Menga w Hiszpanii (Fot. M.W. Lorenc)

Odmiennego typu konstrukcjami megalitycznymi są ustawione pionowo kamienne bloki, wyznaczające olbrzymie kręgi wokół miejsc kultu. Średnica takich kręgów sięga kilkudziesięciu metrów, a stojące kamienie mają wysokość ok. 1,5 m. Wielka Brytania obfituje w tego typu konstrukcje. W Kornwalii jednym z bardziej znanych jest krąg Merry Maidens owiany wieloma legendami, ale kręgi mniejsze i mniej sławne są nie mniej piękne (Fot. 6-4).

Fot. 6-4 – Kamienny krąg z okolic Merry Maidens w Kornwalii (Fot. M.W. Lorenc)

Szczególnie frapująca jest konstelacja zaledwie trzech, ale bardzo tajemniczych w swej wymowie kamieni. Na zupełnym pustkowiu w okolicach Madron stoją dwa kamienne bloki wysokości ok. 1 m, a między nimi blok płaski z okrągłym otworem w środku (Fot. 6-5). Ten megalit z Epoki Brązu wiąże się albo z pochówkiem, albo jest fragmentem kamiennego kręgu, ale jednoznacznie nie zostało to potwierdzone.

Fot. 6-5 – Tajemnicze kamienie Mên-an-Tol w Kornwalii (Fot. M.W. Lorenc)

Najbardziej znanym w Europie kamiennym kręgiem jest neolityczny Stonehenge (Fot. 6-6) znajdujący się w południowej Anglii.

Fot. 6-6 – Kromlech Stonehenge w południowej Anglii (Fot. M.W. Lorenc)

Tworzą go dwa koncentryczne kręgi ogromnych głazów wznoszone w odstępie ok. 1000 lat. Jego astronomiczne znaczenie jest udowodnione i liczne opracowania wykazały, że liczba monolitów w poszczególnych układach przestrzennych nie jest przypadkowa, a ich pozycja niezwykle precyzyjnie obliczona względem wschodu i zachodu słońca oraz księżyca w dniach przesileń letniego i zimowego.


[Dodano 7.04.2016]



Trzeci rocznik rozpoczyna naukę

Na początku marca 2016 r. odbyło się krótkie spotkanie, w trakcie którego wszystkich studentów specjalności tradycje chińskie i polskie w kształtowaniu krajobrazu przywitali przedstawiciele Wydziału Inżynierii Kształtowania Środowiska w składzie: Dziekan prof. dr hab. inż. Bernard Kontny, koordynator wymiany polsko-chińskiej prof. dr hab. inż. Jerzy Sobota, kierownik Instytutu Architektury Krajobrazu dr hab. Irena Niedźwiecka-Filipiak oraz Prodziekan ds. kierunku architektura krajobrazu dr inż. arch. Jerzy Potyrała. W spotkaniu uczestniczyli również prof. dr hab. Marek Lorenc, opiekun roku dr inż. Kamila Adamczyk-Mucha oraz prowadzący praktyki studenckie dr inż. Łukasz Pardela.

Siedmiu studentów z partnerskiej Hunan Agricultural University z Changsha pozostanie w Polsce przez dwa semestry ucząc się architektury krajobrazu.

Fot. Iwona Orzechowska-Szajda

[Dodano 15.03.2016]



Notatki z podróży prof. Marka Lorenca – cz. 5. Ogrody Turii

Niewielką osadę, założoną przez Iberów nad rzeką niedaleko jej ujścia do Morza Śródziemnego, w 138 r. p.n.e. zdobyli Rzymianie i przekształcili ją w kolonię o łacińskiej nazwie Valentia Edetanorum. Dziś miasto to nazywa się Walencja (Valencia), a przez jej środek rzeka Turia płynęła przez kolejnych 20 wieków. W dniu 14.10.1957 r., podczas katastrofalnej powodzi, woda wystąpiła z brzegów i zalewając miasto zniszczyła znaczną część jego historycznego centrum, powodując przy tym śmierć ponad 80 osób. Rządzący wówczas Hiszpanią Francisco Fraco obiecał mieszkańcom, że podobna tragedia nigdy się nie powtórzy i zarządził zmianę biegu rzeki. Już w następnym roku po powodzi rozpoczęto prace mające na celu skierowanie rzeki do wykopu wykonanego pod budowę miejskiej drogi szybkiego ruchu. Po dziesięcioletnich pracach zmieniono bieg rzeki, a dawne jej koryto pozostawiono do dyspozycji mieszkańców jako teren spacerowy. Realizację konkretnego tworzenia przestrzeni rekreacyjnej dla miasta zakończono dopiero w 1986r. Koordynatorem tego projektu, a zarazem kierownikiem realizującej go grupy Taller de Arquitectura był sławny hiszpański architekt Ricardo Bofill.

Ten niezwykły obszar obejmuje 11 km dawnego koryta szerokości 150-200 m i ma powierzchnię 110 ha. Poprzecinany jest wieloma mostami, wznoszonymi nad rzeką w różnych okresach, stąd rozmaitość ich konstrukcji.

Ogrody Turii – bo tak nazwano to miejsce – zaczynają się w okolicach Parku Cabecera i ciągną się aż do okolic portu. Są podzielone na oddzielne sektory, reprezentujące obszary leśne, parkowe, ogrodowe, spacerowe, sportowe, place zabaw dla dzieci, tereny wystawiennicze, itp. (Fot. 5-1).

Fot. 5-1 – Tereny rekreacyjne w dawnym korycie rzeki Turia (Fot. M.W. Lorenc)

Szczególną atrakcją jest Ogród Guliwera, oddany do użytku w 2000 roku. Znany kilkunastu już pokoleniom młodych czytelników bohater powieści Jonathana Swifta, tutaj przedstawiony jest w scenografii swojej pierwszej przygody. Ogromny Guliwer wykonany z włókna szklanego, leży na kolistym piaszczystym placu i jest miejscem zabaw dla dzieci i młodzieży (w praktyce – nie tylko!). Poszczególne części jego ciała służą wspinaniu się, zjeżdżaniu, wędrowaniu, kryciu się itp., a wewnątrz jego ciała można też odwiedzić „miasto Liliputów” (Fot. 5-2).

Fot. 5-2 – „Guliwer” (Fot. M.W. Lorenc)

Obiektami oddającymi skalę wielkości dawnego koryta rzecznego są Pałac Muzyki wraz z otoczeniem i stadion sportowy (Fot. 5-3), które nawet nie zajmują całej jego szerokości.

Fot. 5-3 – Stadion (Fot. M.W. Lorenc)

Najbardziej niezwykłym kompleksem architektonicznym jest Miasto Sztuki i Nauki, projektu Santiago Calatrava i Felix Candela, zamykające dolny odcinek dawnego koryta Turii. W jego skład wchodzą obiekty służące celom edukacyjnym, poznawczym i rozrywkowym, przedzielone płytkimi basenami. Jako pierwsze (1998) otwarto ogromne „oko mądrości” o nazwie L’Hemisféric, o powierzchni 14.000 m2, wewnątrz którego mieści się planetarium i kino w systemie IMAX z ekranem o powierzchni 900 m2 i 24 m średnicy (Fot. 5-4).

Fot. 5-4 – L’Hemisféric (Fot. M.W. Lorenc)

Odbywają się tu też spektakle laserowe. W 2000 r. otwarto Muzeum Nauki „Książę Filip”, będące interaktywnym muzeum, w którym „zabrania się nie dotykać, nie myśleć i nie odczuwać”. Obiekt ten ma trzy kondygnacje o powierzchni ekspozycyjnej 8000 m2 każda. W tym samym roku uruchomiono największy w Europie i jeden z największych na świecie park morski o powierzchni 110.000 m2, który w zbiornikach i potężnych akwariach mieści 42.000.000 litrów słonej wody. Oceanarium to podzielone jest na 10 stref, z których jedną stanowi zawsze oblegane przez turystów delfinarium. Kolejnym obiektem jest Umbracle, stanowiące ogród z rodzimą florą (320 m długości, 18 m wysokości, 33 m szerokości), służące też rozmaitym czasowym ekspozycjom. Inną konstrukcją jest Agora, będąca miejscem wielu koncertów i imprez sportowych. Jej odmienność wynika z kształtu przypominającego muszlę olbrzymiego małża – z założenia otwieraną lub zamykaną zależnie od potrzeb (ten mechanizm od nowości sprawia kłopoty). Jako ostatni został wzniesiony Pałac Sztuki „Królowa Zofia” o powierzchni 40.000 m2 i wysokości 75 m, mieszczący wewnątrz cztery sale teatralne, z których największa mieści 1500 widzów (Fot. 5-5).

Fot. 5-5 – Pałac Sztuki „Królowa Zofia” (Fot. M.W. Lorenc)

Tę wielką budowę udostępniono w październiku 2005 r. i to właśnie wydarzenie uważa się za ostateczne otwarcie Miasta Sztuki i Nauki.


[Dodano 1.03.2016]



Notatki z podróży prof. Marka Lorenca – cz. 4. Misiones

Zupełnie inne środowisko przedstawia subtropikalna prowincja Misiones, a zwłaszcza jej północno-wschodni kraniec, którego największym „cudem natury” są wodospady Iguazú. Położone są one na rzece o tej samej nazwie, stanowiącej zarazem granicę argentyńsko-brazylijską. W obu krajach te niewątpliwe „cuda natury” objęte są Parkiem Narodowym, lecz po obu stronach granicy wodospady odsłaniają się z innej perspektywy. Po stronie argentyńskiej kaskady ogląda się najczęściej z górnego poziomu rzeki z perspektywą na część brazylijską, jak gdyby z teatralnej widowni (Fot. 4-1). Istnieje też trasa niższa, wiodąca przez dżunglę do kilku malowniczych wodospadów, a także do poziomu rzeki, skąd można wypłynąć w pobliże wielkich kaskad specjalną, turystyczną łodzią.

Fot. 4-1 – Wodospady Iguazú od strony argentyńskiej (Fot. H. Lorenc)

Po stronie brazylijskiej widok rozpościera się z dolnego poziomu rzeki – „ze sceny” Trasa turystyczna kończy się na poziomie górnym, przy krawędzi największej kaskady o nazwie Diabelska Gardziel. Ekspozycja brazylijska wydaje się być bardziej malownicza, gdyż wodospady argentyńskie oglądane są stąd po stronie południowej, a tym samym widz ma słońce za plecami (Fot. 4-2). Dodatkowym atutem takiej pozycji jest stały efekt tęczy widoczny na wszędobylskiej mgiełce rozpylonej wody, co dodaje dodatkowego uroku i tak wspaniałemu widokowi.

Fot. 4-2 – Największa kaskada „Diabelska Gardziel” po stronie brazylijskiej (Fot. M.W. Lorenc)

Duże zwierzęta żyjące w tutejszej dżungli (pumy, jaguary, tapiry i niektóre węże) trzymają się z dala od tras odwiedzanych przez ludzi, ale bywa, że nocami padają ofiarą na tutejszych szosach. Mniejsze, płochliwe, a niekiedy wręcz agresywne, bywają natomiast małpy kapucynki oraz ostronosy – zwłaszcza gdy są przez ludzi niepokojone. Te ostatnie nie zwracając zupełnie uwagi na turystów, wędrują „za nosem” od jednego pojemnika na śmieci do drugiego i wynajdują w nich wyrzucone „smakołyki” (Fot. 4-3).

Fot. 4-3 – Głodny ostronos (Fot. H. Lorenc)

Oprócz spektakularnych wodospadów, będąc po stronie brazylijskiej, lecz tuż przy granicy z Argentyną, nie można przeoczyć wyjątkowego Parku Ptaków z niezwykle bogatą kolekcją tropikalnych ptaków i motyli. Wszystkie zwierzęta ogląda się bezpośrednio wewnątrz wielkich wolier. Spotkanie z niektórymi ptakami może stać się dość specyficznym, ale też niezapomnianym (być może dla obu stron) doświadczeniem (Fot. 4-4). Niebywałych atrakcji dostarcza także wielka woliera z licznym stadem rozmaitych dużych papug, w tym z rodzaju Ara lub spotkanie oko w oko z kolibrami i wielkimi, niezwykle kolorowymi tropikalnymi motylami.

Fot. 4-4 – Spotkanie z tukanem (Fot. M.W. Lorenc)

Niedaleko miejscowości Puerto del Iguazú znajduje się niewielka kolonia o nazwie „Wanda”. Została założona przez polskich emigrantów w 1936 r. w miejscu, gdzie przebywali już pierwsi polscy osadnicy przybyli tu w XIX wieku. W bazaltowej skale znajduje się tam podziemna kopalnia ametystu, kryształu górskiego, agatu, topazu i innych kamieni ozdobnych. Czyste, duże kryształy tych minerałów wypełniają ściany wyjątkowo wielkich (nawet do 1 m średnicy) tzw. geod, czyli kulistych lub nieco zdeformowanych, pustych przestrzeni (4-5). Podobno odkrycia cennych kamieni w tym miejscu dokonali również Polacy.

Fot. 4-5 – Geody z kwarcem w kopalni Wanda (Fot. H. Lorenc)


[Dodano 4.02.2016]



Notatki z podróży prof. Marka Lorenca – cz. 3. Tucuman-Salta-Jujuy

Poszczególne pasma górskie andyjskiej prekordyliery oraz wysokich Andów wzdłuż całego kontynentu mają przebieg południkowy. Przedzielają je różnej skali systemy śródgórskich dolin, spośród których jednym z większych, rozciągającym się na odcinku ponad 500 km przez trzy prowincje, jest Valles Calchaquíes,. Wchodząca w skład tego systemu dolina Santa María, na obszarze prowincji Tucumán, w swej środkowej części ma aż 80 km szerokości (Fot. 3-1).

Fot. 3-1 – Widok na Dolinę Santa María z górnej części miasta Quilmes (Fot. H. Lorenc)

W tym suchym i obecnie bezdrzewnym terenie, na wysokości ok. 1700 m n.p.m., w połowie IX wieku Indianie Quilmes (grupa etniczna Diaguitas), na stromej części zbocza wysokiej góry oraz jej przedpola założyli swoje warowne miasto (Fot. 3-2).

Fot. 3-2 – Pozostałości miasta Quilmes (Fot. M.W. Lorenc)

Taka lokalizacja umożliwiała doskonały widok na wielki obszar doliny, a tym samym kontrolę całej okolicy. Dziś pozostałe i zrekonstruowane ruiny zajmują powierzchnię ok. 30 ha, co doskonale odzwierciedla skalę tego urbanistycznego przedsięwzięcia.

W surowym andyjskim klimacie, jedną z nielicznych roślin charakterystycznych dla bardzo ograniczonego zakresu wysokości (2.000-4.000 m n.p.m.) i temperatury wahającej się w zakresie od -9 do +30 st. C, jest endemiczny dla tej części Argentyny i sąsiedniej Boliwii kaktus Trichocereus pasacana, o lokalnej nazwie „El Cardon” (Fot. 3-3). Jego najstarsze okazy, mające ponad 300 lat, osiągają wagę kilku ton, wysokość 10 m i średnicę 80 cm. W prowincji Salta, na wysokości 2871 m n.p.m. znajduje się, obejmujący rozległy płaskowyż, Park Narodowy Los Cardones, gdzie na tle całkowitego pustkowia i wielkich gór po horyzont widać tysiące „kolczastych słupów”. Obecnie „El Cardon” jest gatunkiem chronionym, ale w przeszłości stanowił dla tutejszych Indian jedyne źródło drewna, z którego układano lekkie i bardzo wytrzymałe dachy swoich niskich domostw.

Fot. 3-3 – Olbrzymi kaktus Trichocereus pasacana (Fot. H. Lorenc)

W okolicach miejscowości Cafayate, inną częścią tego samego, wielkiego systemu śródgórskich dolin Calchaquíes jest bardzo malowniczy „Wąwóz Muszli,” będący niegdyś (podobnie jak Talampaya) doliną olbrzymiej rzeki. Jeden z dopływów owej rzeki uformował w czerwonych piaskowcach gigantyczny wodospad, wycinając w nich głęboką, kolistą w przekroju rynnę. Miejsce to nazywane „Amfiteatrem”, było świętym centrum obserwacji i medytacji kosmowizyjnych tutejszych Indian Diaguitas, stanowiącym dla nich swoistą „Bramą do Superświata” (Fot. 3-4).

Fot. 3-4 – Pozostałość po wielkim wodospadzie (Fot. M.W. Lorenc)

Jedna z północnych odnóg Dolin Calchaquí dochodzi do podnóża Nevado de Cachi – najwyższej góry całego systemu tych dolin (6380 m n.p.m.). Mieści się tam malutka miejscowość Cachi, zamieszkała wyłącznie przez potomków dawnych Indian. Na charakterystycznym ryneczku z barwnym targiem, oprócz kolorowych tkanin i wyrobów z wełny alpaki, dominują bardzo typowe kapelusze i wszystko, co potrzebne jest do tradycyjnego sposobu picia yerba mate. Prowadząca do miasteczka wyjątkowo kręta górska droga wiedzie m.in. przez przełęcz Piedra del Molino, położoną na wysokości 3457 m n.p.m., skąd panoramę surowych, monumentalnych, bezkresnych gór ożywia widok kołujących wysoko nad nimi kondorów (Fot. 3-5).

Fot. 3-5 – Kondor nad przełęczą Piedra del Molino (Fot. M.W. Lorenc)

[Dodano 13.01.2016]



Staż naukowy w Center for Rural Design w University of Minnesota, Minneapolis

Dyrektor IAK dr hab. inż. arch. Irena Niedźwiecka-Filipiak otrzymała stypendium z Fundacji Kościuszkowskiej, w ramach którego wyjechała na 3 miesięczny staż naukowy do Stanów Zjednoczonych. Od dnia 1 września do 30 listopada 2015 roku przebywała jako profesor wizytujący w Center for Rural Design w University of Minnesota w Minneapolis. Zaproszenie wystosował prof. Dewey Thorbeck, dyrektor tej jednostki działającej przy College of Designe.

Celem stażu było wspólne prowadzenie badań naukowych dotyczących obszarów wiejskich, a także porównanie metod dydaktycznych i programu studiów na kierunku architektura krajobrazu w obu uczelniach.


Warsztaty z mieszkańcami miasteczka Sandstone w ramach projektu
City of Sandstone: Roadmap to the Future

Przegląd i konsultacje projektów studentów College of Design


Wizyta w Biurze projektów Cuningham Group Architecture, Inc.


Pożegnalne zdjęcie z grupą studentów I roku studiów drugiego stopnia kierunku architektura krajobrazu i prowadzącym Anthony Siebenaler-Ransom
[Dodano 8.01.2016]